Drogi, niezastąpiony, najukochańszy pamiętniczku!
Wiem, że się nie wywiązałam. Najpierw tyle obiecywałam: pisać, zaglądać, notować... Nic z tego. Tamten sezon był bardzo ciężki. Starałam się, ćwiczyłam, tańczyłam nowe solo na każdych kolejnych zawodach, jednak nic szczególnego nie udało się zdobyć ( jedno drugie miejsce i dwa razy w pierwszej dziesiątce). Nie byłam usatysfakcjonowana, podobnie jak Esmetia, rodzice, dziewczyny z zespołu. Nikt nie był. No, oprócz wygranych. Ci cieszyli się z każdego przegranego. Po trupach do celu! Jakie to żałosne... A jednak, cały czas zastanawiam się, czy nie jest to jedyna słuszna droga do zwycięstwa.
Ale dzisiaj nie o tym. Właściwie przypomniałam sobie, Pamiętniku kochany, że istniejesz, ponieważ tydzień temu stało się coś, co bardzo chciałabym godnie upamiętnić. Otóż postanowiłam, że na ostatnie zawody postaram się przygotować tak dobrze, że niemal zmiotę konkurencję ze sceny. Oczywiście nie stało się to tak dosłownie i tak jak chciałam, ale kilkoma punktami pokonałam Ad i udało mi się zdobyć tytuł! Numer "Don't speak" okazał się strzałem w dziesiątkę. W końcu dostałam coś, co było poważne, dojrzałe i opowiadało sensowną historię. Lubię takie układy, bo mam szansę skupić się bardziej na wyrazie aktorskim i tym, co chce przekazać ludziom. Mam wrażenie, że wtedy na prawdę zwracają na mnie uwagę i nie jestem tylko kolejną zawodniczką na wielkiej scenie.
Lubię tańczyć i sprawia mi to wielką przyjemność, jednak nie wiem czy nadal chcę to robić. Odnoszone sukcesy, masy prób i wyjazdów nie robią na mnie już tak dużego wrażenia jak kiedyś. Może i warto żyć własnie dla takich chwil jak tamta - zwycięstwo, wszystkie oczy na mnie i te sprawy, jednak nie jestem przekonana, czy nie jest to marnotrawstwo czasu, który mogłabym poświęcić na spotykanie się z przyjaciółmi.
Niedawno znalazłam sobie nowe, dość zajmujące hobby. Otóż pewnej nocy, przyśnił mi się bardzo ciekawy sen. Byłam księżniczką, która uciekła ze swego wielkiego zamku i porzuciła bogatą rodzinę. Dalsza część jest trochę bardziej skomplikowana i nie mam ochoty ani miejsca się nad nią rozwodzić, w każdym razie do czego zmierzam... Zaczęłam prowadzić bloga. Nie byłam przekonana co do tego pomysłu i ze wstydem przyznaję, że nie wiedziałam co i jak. Nieudane próby Adryn zniechęciły mnie do zabawy z takimi rzeczami, ale mam szesnaście lat i kiedy mam robić coś takiego jak nie teraz? Rzuciłam więc obawy na bok i zaczęłam tworzyć. Przyznam się, że całkiem dobrze mi idzie i obserwatorzy mnożą się z dnia na dzień. Może to właśnie tym powinnam się bardziej zająć? Nie tańcem? Nie studiem? Ale tu powstaje pytanie: jak powiem o tym dziewczynom z grupy? Stanowimy bardzo zgraną paczkę i nie chcę tego zaprzepaścić dziwną fanaberią. Nastoletnim kaprysem. Chyba spróbuję o tym z kimś porozmawiać, choć jeszcze nie wiem jak to zrobić i z kim. Potrzebuję kogoś zaufanego, wyrozumiałego i przede wszystkim mało wybuchowego. Nie mogę więc liczyć na pewno na Esmetię. Ona nie nadaje się do tego typu wymiany zdań a przede wszystkim - nie potrafi słuchać. Tylko mówić, a właściwie krzyczeć, że nie prostuję kolan lub nie obciągam palców. Denerwuje mnie to coraz bardziej. Z dnia na dzień jestem jeszcze mocniej poirytowana.
Jeden sezon właśnie się skończył. Nowy dopiero w styczniu. Mam mało czasu, aby się określić. Nie jestem więc pewna, czy od przyszłego sezonu będzie można zobaczyć mnie w studiu...
________________________
Drodzy moi nieliczni czytelnicy!
Stwierdziłam, iż pójdę za Waszymi radami i zmienię kilka rzeczy:
-Na pewno duużo krótszy rozdział niż poprzedni i na zapewne teraz dodawać będę takie, a nie gigantyczne, bo faktycznie logicznie nikt nie pisze tak dużo w pamiętniku.
-Po drugie wywaliłam dialogi. To też faktycznie przyznaję - nie trzymało się tej formy i bardzo za to przepraszam. Możliwe, że w dalszych wpisach pojawią się znikome ilości, ale to tylko aby podkreślić jakiś ważny moment, obiecuję.
-Skupiłam się faktycznie bardziej na przeczuciach i przemyśleniach bohaterki. Starałam się uprościć trochę jej podejście do tańca i pokazać w jaśniejszym świetle, lecz znając siebie, wiem, że zapewne nadal jest to zbyt zagmatwane.
Nie mam pojęcia co ile będę dodawać nowy wpis. Chciałabym robić to co tydzień, lecz wszystko zależy od mojego czasu. Kończą się wakacje a liceum nie wróży nic dobrego, zwłaszcza na biol-chemie. Tak więc postaram się, ale nic nie obiecuję.
Na koniec, mam nadzieję, iż nie zanudziłam Was bardzo tym co piszę. Jeśli macie tylko jakiekolwiek pomysły lub sugestie, to śmiało piszcie, pytajcie lub komentujcie, a ja postaram się wszystkim pomóc ^^
No to ciekawa jestem, co też nasza bohaterka zdecyduje. ;-) Jestem za tańcem, bo to jakoś do niej pasuje. Nadal jest taka naiwna i dość dziecinna, no ale może taki masz zamysł. Czekam na akcję (bez akcji nie ma nic! :-]), no niech zacznie się coś dziać.
OdpowiedzUsuńPozdrówki.